Nie ma na świecie gospodarki, która od razu byłaby innowacyjna. Zawsze od czegoś się zaczyna, zazwyczaj od importu pracy poprzez jej niskie koszty. Cały trik polega na tym, aby umieć wyjść poza atut niskich kosztów i zaproponować coś więcej. Ten atut w Polsce się wyczerpuje, ale wyczerpuje powoli. Głównie dzięki temu, że ciężko obecnie znaleźć kraje stabilne politycznie,w których koszty pracy byłyby niższe niż w Polsce. To nas jeszcze trzyma. Co do różnic w płacy pomiędzy pracodawcą polskim a zagranicznym, to nie wszystko. Chodzi o inne rzeczy jak zapewnienie podstawowego zaplecza socjalnego, rozliczanie nadgodzin itd. Podsumowując, Ameryki Pan nie odkrył. Każda początkująca gospodarka startuje od niskich kosztów pracy i trudno mi sobie wyobrazić coś innego. darmowe szybkie pożyczki
Przykład Pesy przytoczyłem tylko dlatego, że firma ta mieni się czymś w rodzaju lidera polskiego przemysłu, choć mnie to śmieszy, tak jak Pana. Ja wiem że Pesa czy Solaris to głównie montownie korzystające z zachodnich podzespołów. Nie drążmy tematu zanadto, jedynie chciałem pokazać jaki poziom reprezentują firmy z polskim kapitałem, które są niby liderami, z których mamy być dumni.
Proszę mi nie wciskać tez, których nie stawiałem. Gdzie w moich wypowiedziach jakieś teksty o walce klas? Jedyne o co mi chodzi to fakt, że gospodarka to zjawisko społeczne, a ekonomia to nauka (?) społeczna. Sprawna, innowacyjna, gospodarka opiera się na współpracy, wzajemnym szacunku i zrozumieniu pracodawcy z pracownikiem. Mam na myśli zaufanie społeczne, umiejętność współpracy i dostrzegania wspólnego dobra, a nie tylko czubka nosa. Jesteśmy społeczeństwem o bardzo niskim poziomie współpracy i zaufania. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie potrafimy słuchać, ani próbować zrozumieć drugiej strony. Chcemy słuchać tylko i wyłącznie siebie. Jesteśmy egoistami. Społeczeństwo takie jak polskie, póki co nie jest moim zdaniem zdolne do budowania innowacyjnej gospodarki. Wciąż jedziemy na niskich kosztach pracy, bo to jedyne paliwo, które nas napędza. Nie potrafimy współpracować, nie potrafimy wymyślać. Boimy się niekonwencjonalnych rozwiązań w przemyśle, bo co jak się nie sprawdzi? W jednym z ostatnich numerów Polityki był świetny artykuł opisujący perypetie polskiej doktorantki szukającej inwestora, który pomógłby jej wdrożyć do produkcji jakiś innowacyjny patent w dziedzinie fotowoltaiki. Ze 3 lata bujała się po Polsce. Inwestora znalazła w Japonii.
Zdrowy rynek pracy opiera się przede wszystkim na szacunku pomiędzy grupami interesu. Henry Ford uważał, że każdego jego pracownika musi być stać na auto, które produkuje. Inaczej masowa produkcja dóbr konsumpcyjnych nie osiągnie pełni potencjału. Rozumiał, że musi dzielić się zyskami, które i tak w jakiś sposób do niego w przyszłości wrócą. Mógłbym godzinami pisać o przykładach polskich firm, które ludziom płacą grosze, ale siedziby firm są wyłożone złotymi krawężnikami. Kolejna prawda objawiona, w którą wierzę - polski biznes wyżywi się sam. Nie potrzebuje związków, porządnego kodeksu. Potrzebuje pracownika, który nie pyszczy i robi. W razie czego, ściągną tabuny Ukraińców, albo po prostu zamkną biznesy (inaczej nie potrafią). Przecież już dzisiaj mamy prawo, które w zasadzie spełnia cywilizacyjne normy zatrudnienia (no, poza minimalnymi stawkami może). Mamy nawet służbę w postaci PIP, która to sprawdza. I co? Ano to, co jest typowe dla społeczeństw stojących na niskim poziomie rozwoju i opartym na braku zaufania. Otóż tworzymy restrykcyjne prawo, którego ostrość łagodzona jest poprzez pobłażanie obchodzeniu przepisów.
wzajemna zgoda
widzę tutaj złą wolę. Oprócz operatora dźwigu (to jedynie przykład) mamy dużo innych zawodów, w których brakuje rąk do pracy
zależy od definicji średniego lub małego miasta (miasteczka?). To ciekawe, przecież byznes narzeka że nie ma wykwalifikowanych ludzi do roboty. Ja mieszkam w mieście średniej wielkości i to właśnie przedsiębiorcy tutaj twierdzą. Zgadzam się z tym, że może gdzieś w Kowarach na Dolnym Śląsku tej pracy nie ma. Zawsze znajdziesz przykład adekwatny do założonej tezy. Ale bezrobocie spada i niekoniecznie jest to wynik emigracji. Jak napisałem, Warszawa to nie cała Polska. Są miasta jak Rzeszów, Bielsko Biała, tam problemu z pracą ewidentnie nie ma. Trzeba jednak coś umieć.
mam zgoła odmienne doświadczenia w tej materii. Znam dziesiątki osób żyjących na emigracji w warunkach urągających godności. Tam godzą się na takie życie, w Polsce czują się oburzeni. Chyba się nie dogadamy. Nie wierzę, że za 1500 Euro (netto) miesięcznie w Irlandii (dominanta) da się zapewnić wypas życiowy - opłacać opiekę medyczną na wysokim poziomie, wziąć krechę na fajnie mieszkanie w dobrej lokalizacji, chodzić do knajp, itd.
Nie zgadzam sie kompletnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz