wtorek, 29 grudnia 2015
przyszły rok
To ulubieniec neoliberałów- Ronald Reagan, obciął wydatki na badania nad alternatywnymi źródłami energii w USA, co sprawiło, że jesteśmy dzisiaj na innym etapie rozwoju niż moglibyśmy być. Dwadzieścia lat taniej ropy od czasu porozumienia Reagana z królem Arabii Saudyjskiej (co miało pogrzebać ZSRR) do wojny irackiej w 2003 roku sprawiło, że Amerykanie się rozleniwili i pozostali przy starych paliwożernych technologiach.
Póki co świat ma jednak inne problemy m.in. zanikanie miejsc pracy na skutek zastępowania ludzi przez roboty nie tylko w krajach rozwiniętych, ale też w niedalekiej przyszłości w Chinach. Karkołomne twierdzenie, że emerytury zostaną pogrzebane jeżeli ziszczą się ponure przepowiednie Tomasza Kasprowicza. Przypomnę tylko, że postulował ich wprowadzenie Bismarck w państwie w którym parlament nie miał wiele do powiedzenia. Wprowadzenie emerytur i inne reformy miały zapobiec wzrostowi poparcia socjaldemokratów i zapobieżeniu rewolucji, czego nawet teraz niektórzy nie rozumieją.
chciałbym zwróci uwagę na inny aspekt nieprzewidywalności jutra. Przyzna pan, że dla przeciętnego zjadacza czegoś tam prognozy typu co będzie za 20-30 lat to czysta fikcja. I bardzo dobrze. Chyba już zwyczajowo człowiek jest w stanie dywagować nad horyzontem odległym co najwyżej o lat 8-10. Czy jesteśmy zatem w stanie osiągnąć wieksze prawdopodobieństwo przewidzenia takiej przyszłości ? W wymiarze indywidualnym – są to raczej plany wymieszane z marzeniami i ambicjami. Na gruncie relacji państwo – obywatel to jest takie samo wróżenie z fusów, jak dla przeszłości za lat 20, 30, 50 czy 150. Poza demografią dla pierwszych trzech przedziałów czasowych – żadnych konkretów. Skoro zatem nic nie jest pewne – również wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat to również tylko pewien element doraźnej układanki politycznej. Lepiej więc nie łudzić się, że państwo – nawet demokratyczne – jako ponoć szczytowy wynalazek człowieka będzie kiedykolwiek w przyszłości czymś innym, bardziej przyjaznym dla swoich obywateli, niż obecnie. Jesteśmy zaocznie skazani na swoistą rządową dojutrkowość – zalepianie zawałów serca chwilówki ratalne
na raty
doraźnie sklecanymi plastrami na odciski. Dlatego pod poprzednim pana wpisem wspominałem o potrzebie niemal wizjonerskiego podejścia do całości zagadnień dotyczących rynku pracy i tego, co ew. po niej. Ale kto miałby się tym zająć ? Jakoś juz przecież tak sie od dawna przyjęło, że na Ujazdowskich i w okolicach Wiejskiej niewiele do powiedzenia maja ci, którzy będą faktycznymi beneficjentami naszej kontestacji p.t. „Jutra nie ma” – dzisiejsi dwudziestoparolatkowie. Dowody własnej odpowiedzialności lub jej braku nasi współczesni cysarze demokracji i generałowie ekonomii i tak bez obaw … co najwyżej przebujają w emeryckich fotelach. Skoro nie da się przyszłości przewidzieć – róbta co chceta. Nikt nie zapyta: a co? nie mówiłem? Jaki sens ma wydłużanie wieku przejścia na emeryturę skoro tylko ok. 1/3 osób powyżej pięćdziesiątki pracuje, czyli większość pracodawców nie jest skłonna zatrudniać takich osób (wyniki są widoczne w wynikach badań przeprowadzonych wśród samych pracodawców, których większość nie chce wydłużania wieku emerytalnego)?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz