niedziela, 30 sierpnia 2020

naznaczeni przez wirus

Mają obawy, że to czas, w którym to przez nie pandemia się nasili. Czują, że to będzie ich wina. Biorą za to odpowiedzialność. Takie dzieci będą obawiały się pójść do szkoły. To ogromne obciążenie psychiczne, kiedy mówi się, że wrócą ze szkół do domów i przeniosą wirusa na rodziców, na bliskich. Są w pewnym stopniu, można powiedzieć, "naznaczone". Przekonanie "to moja wina" będzie od początku września jeszcze bardziej narastać. Spodziewam się, że wrzesień będzie trudnym momentem i temat traumy koronawirusowej wśród dzieci może zacząć przybierać na sile.Ważne w tym wszystkim jest to, by przekazywać dziecku informacje wspierające. Postawa rodzicielska jest niezwykle istotna. Zachowujmy się racjonalnie – oczywiście, zagrożenie pewne jest i to normalne, że dzieci to odczuwają. Nie można bagatelizować emocji dziecka i go strofować na zasadzie – nie bój się, nie histeryzuj. Rozmawiajmy z nimi, uspokajajmy, przekazujmy rzetelne informacje.
Wszystko sie zgadza, prosze tylko nie zapominac,ze to rzady wielu panstw swiata zgodzily sie na takie traumatyzowanie dzieci. Kiedys byla komunistyczna schizofrenia bezobjawowa a teraz? zakazenia bezobjawowe. Pozdrawiam i zycze dobrej niedzieli. Zaburzenia psychiczne różnego rodzaju dotykają około 20 proc. dzieci w Polsce.Wcale się nie dziwię tym dzieciom, że się boją. Sama się boję, mimo iż dzieckiem nie jestem. Mój syn ma niską odporność, moja teściowa (z którą mieszkamy) jest w grupie ryzyka bo ma astmę. Ale przecież minister edukacji twierdzi że nie ma zagrożenia żadnego i dzieci mogą iść do szkół. Jak było 300 zachorowań dziennie to pozamykali wszystko, a jak jest blisko 1 000 zachorowań dziennie to nie ma zagrożenia. Żonglują zdrowiem i życiem ludzi i nic sobie z tego nie robią. Nie życze nikomu źle ani nie mam nadziei że za to odpowiedzą, bo wiadomo że nie odpowiedzą. Ale mam tylko nadzieję, że karma do nich wróci.Bardzo dobrze panią rozumiem, mąż jest nauczycielem też wraca do szkoły pełnej dzieci, ja jestem chora na astmę więc jestem w grupie ryzyka, córka na problemy urologiczne i też się boimy wszyscy. To nie chodzi tylko o dobro dzieci ale i ich rodzin, ale kto myśli o zwykłym szarym człowieku? Nikt.Kilka, jestem pielęgniarką w szpitalu, mama położną, mąż ratownikiem medycznym, ojciec nauczycielem. Dzieci 9 i 6 lat szkoła i przedszkole. Mama i ojciec czynni zawodowo pomimo dolegliwości wiekowych i zawodowych. Mamy się przenieść do zdalnego życia?Tak a propos to mówimy o zaledwie kilku miesiącach do czasu, kiedy grupy zagrożone mają być szczepione. W drugim semestrze dzieci by chodziły normalnie i wszystkie depresje i lęki by im znikły, bo zagrożeni rodzice i dziadkowie by już byli po szczepieniu. Ja się pytam, dlaczego koniecznie i na siłę rząd pcha teraz na ostatniej prostej wszystkie zagrożone grupy w ogień, chyba tylko po to, żeby się ich po prostu udrażnianie wuko pozbyć, bo za dużo kosztują i przez swoją śmierć uzdrowią NFZ.uleglisci ektórejs ze stron wybieralisci ealbo pozytywnie albo negatywne stworzone opisy pokazywały rzeczywistosć wtedy jeden przebuł dzidą drugiego i było pozytywne bo miał racj ewedłóg opisueraz się okazuje, że rodzice czy dziadkowie, którzy są rzeczywiście w grupie ryzyka, mają przestać traumatyzować dzieci i sami zachowywać się unikowo, żeby dzieci tego nie powielały, bo w ten sposób powodują u nich depresję. A przyszło komuś do głowy, że ten rodzic czy dziadek może być rzeczywiście zagrożony? Bo z artykułu wnoszę, że sugeruje się, że nie są rzeczywiście zagrożeni tylko wymyślili sobie i traumatyzują dzieci. Weryfikacja będzie nieodwracalna niestety. Co za artykuł. Wszyscy są głupi i nic nie wiedzą, tylko rząd wie. Twój rząd wie, że jeśli rodzic miał leczoną np. białaczkę i ma ciężki niedobór odporności, to nie ma zagrożenia bo dzieci przechodzą łagodnie i rzadko (czytaj: 20%) przenoszą na dorosłych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz